Witajcie. Przybyło ostatnio więcej Waszych osobistych opowieści. Dziś dzielę się z Wami kolejną. Opowieść Anny.
Po cichu śledzę sobie Pani bloga o chorobach tarczycy, co tu dużo mówić – Hashimoto to moje drugie imię, związek ten trwa już 10 lat i chyba końca nie widać. Postanowiłam się podzielić z Panią i innymi czytelniczkami swoją historią, może komuś ona pomoże.
Obecnie mam 28 lat, jestem osobą pracującą, aktywną, nie mam potomstwa ale dużo innych spraw na głowie i próbuję dotrzymać tempa swojemu życiu. Chorobę Hashimoto zdiagnozowano u mnie przed ukończeniem 18 roku życia a ile wcześniej się rozwijała – tego nikt nie wie. Byłam zaraz przed maturą i swoje złe samopoczucie zwalałam na stres maturalny i zmęczenie. Wiecie jak to jest – studia, dużo nauki i chcąc czy nie zarywamy jedną czy dwie nocki na realizacje swoich celów. Byłam ciągle zmęczona, włosy wypadały mi garściami, miałam anemię i chyba początku śpiączki – ilość snu jaka wtedy była mi potrzebna dziwi mnie do dzisiaj. Zasypiałam na siedząco praktycznie wszędzie, nawet znajomi śmiali się, że to mój znak rozpoznawczy. Maturę zdałam, dostałam się na wymarzone studia, zaczęłam spędzam wieczorami sporo czasu nad deską kreślarską (projekty, rysunki itp.) i czułam się coraz bardziej zmęczona. Co tu dużo mówić – czułam się skrajnie wyczerpana, ale tłumaczyłam sobie, że tak po prostu jest na studiach. Punktem zwrotnym było dla mnie zawalenie semestru na pierwszym roku – marzenia poszły w siną dal a mnie zaczął zjadać stres z tym związany. Na kolejnym roku zajęć przyszedł dzień, kiedy zemdlałam na uczelni przed zajęciami z wf-u i to był punkt zwrotny w moim życiu. Nie pamiętam za dużo z tego dnia (taka byłam zmęczona) ale mój najlepszy na świecie internista od razu zaordynował badania: morfologia, EKG serca, echo serca, pomiar cukru, ciśnienia i cały panel tarczycowy łącznie z przeciwciałami. I poznałam mojego przeciwnika w całej okazałości, dostałam receptę na leki i myślałam, że skończy się na jednej tabletce dziennie i wszystko będzie ok. Złudne były moje nadzieje… Nie będę tutaj opisywać 10 lat całego leczenia ale powiem w dużym skrócie, że znalezienie endokrynologa, który ma holistyczne podejście do pacjenta, wie jak dawkować leki, jak schodzić z za dużych dawek i umiejętnie tym żonglować a do tego zwraca uwagę na różne niedobory o organizmie o obciążenia rodzinne innymi schorzeniami – to jak znalezienie diamentu. Dzisiaj borykam się z kolejnym rzutem choroby – wielomiesięczna stresująca sytuacja prywatna zburzyła misternie wypracowaną równowagę hormonalną. Pamiętajcie, że tarczyca, która nie jest dobrze leczona można sporo w organizmie napsuć – problemy z sercem takie jak zaburzenia rytmu serca, wady serca, niewydolność serca (mam, leczę), guzy tarczycy (mam, muszę kontrolować z powodu rozległej historii onkologicznej w najbliższej rodzinie) problemy okulistyczne (mam, pracuję nad tym), problemy jelitowe (mam, leczę), nieprawidłowe wyniki badań krwi (mam, nad tym też pracujemy), niedobory, stany zapalne i można tu wymieniać długo. Każdy tydzień to tak naprawdę walka o siebie, planowanie posiłków to walka o siebie, wyliczanie sobie godzin snu i pilnowanie żeby mnie zarywać nocy to też walka o siebie. Ratunkiem dla mnie jest ruch i dieta – szczególnie polecam warzywno-owocową i raz na czas posty wg diety dr Dąbrowskiej, które dobrze oczyszczają organizm. Pamiętajcie, że choroba Hashimoto to nie tylko szwankująca tarczyca ale zaburzenia całego układu odpornościowego, więc jeśli w porę nie zadbacie o prawidłowe leczenie choroby, o dietę i uzupełnianie niedoborów, możecie zjechać po równi pochyłej w dół a wychodzenie z kolejnych rzutów choroby trwa często tygodniami. Pamiętajcie o odpoczynku, regeneracji organizmu, odpowiedniej ilości snu i redukcji długotrwałego stresu, o diecie i ruchu, który podkręca metabolizm a organizm się Wam odwdzięczy na pewno. Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia!
Pozdrawiam,
Anna
drM: Mam tylko jeden komentarz- sugestie postępowania zawarte we wpisie nie są moimi zaleceniami lecz sposobem, który wybrała ta konkretna osoba. Pamiętajcie, że każdy z Was jest inny. Najpierw zróbcie badania i zaplanujcie dopasowany do Was plan leczenia.
A jeśli chcecie podzielić się swoją historią- piszcie!
Straszne jest to że ostatnio wszędzie słyszę o tej chorobie. Objawy podobne do stresu więc można nawet nie wiedzieć że ona jest w nas. Ciekawy wpis.
Zdecydowanie, w moim przypadku, usuniecie glutenu z diety i przyjmowanie suplementow diety. Selen i cynk mi pomagaja oraz ruch. Wartkie chodzenie, czyli energiczne spacery. No i oczywiscie duzo snu. Biore tez 50mg euthyroxu z polecenia endokrynologa. Lek wyrownal wyniki labaratoryjne, ale nie usunal boli, dlatego siegnelam po selen. Zobaczymy czy bede miec rzut hashimoto przy braniu selenu.
Cześć. Mam 45 lat, chorobę zdiagnozowano u mnie 2 lata temu. Miałam ją pewnie wcześniej, ponieważ byłam ciągle zmęczona, miałam problemy z cerą oraz z zajściem w ciążę. Teraz dopiero przeszłam na dietę wegetariańską. Waga w normie, cera po prostu nie do wary, jest super.. A ciąża to była prawdziwa walka , która trwała kilka lat. Niestety żaden z lekarzy, szczególnie myślę o dermatologu, nie zlecił mi badań tarczycy. Żałuję, że nie cofnę czasu, bo mój organizm dawał mi sygnały choroby i niestety teraz mam już menopauzę i inne dolegliwości. Nadal szukam i czytam jak sobie i innym ludziom pomóc, bo lekarze często nie widzą człowieka jako całości i skupiają się na fragmencie. Nie szukają przyczyn choroby tylko leczą objawy,. Pozdrawiam Cię ciepło i trzymam za Ciebie kciuki. Iwcia