W obecnych czasach aż strach się bać tego miasta. Media trąbią o uchodźcach koczujących na dworcu i stacjach metra… Tak się złożyło, że wyjazd do stolicy Węgier mieliśmy zaplanowany już od dłuższego czasu na koniec sierpnia. Decyzja podjęta, z różnych przyczyn zmiana terminu nie wchodziła w grę.
Nieświadomi tak do końca problemów ogólnoświatowych wybraliśmy się ochoczo do Budapesztu. Tak właściwie, to dopiero po przyjeździe do kraju (31.08.15r) dowiedzieliśmy się o całokształcie sytuacji dot.uchodźców i o tym, że praktycznie byliśmy przez chwilę „w oku cyklonu”. W czasie całego pobytu nie widzieliśmy bowiem nawet jednego uchodźcy 😉 Nikt nie koczował, nie okupował i nas nie zaczepiał na granicy. Może fart…
Tak czy inaczej, zapraszam na pierwszą fotorelację z podróży. Budapeszt. Piękne miasto…
Nasz widok z okna- w jedną stronę wzgórze Gellerta, w drugą, zwieńczenie sąsiedniego zabytkowego budynku z pracownią malarską (okna po prawej i na wprost). Poczuliśmy się trochę jak w artystycznym Paryżu 😉
Mieszkaliśmy w ścisłym centrum, a tam, gdzie nie spojrzeć, urokliwe kamieniczki i ciekawe detale architektoniczne.
Tutaj zbliżenia elementów ..mostu łańcuchowego. Tego widocznego na pierwszym zdjęciu. Szechenyi Lanhid. Na jednym końcu skwer, luksusowe hotele, na drugim- kolejka na górę zamkową i starówka.
Wystawy na głównych arteriach kusiły ale ceny odstraszały 😉 Tak jak tu- Michal Negrin, pod tą nazwą kryje się izraelskie małżeństwo tworzące ciekawe projekty o mniej ciekawych metkach.
Tu znów interesujące elementy kamienic. Tu posąg, czy zaprzęg konny na dachu, gdzie indziej piękne wykończenie balkonu,
Piękne zdjęcia! I wspaniała wystawa Michala Negrina. Byłam w Budapeszcie kilka lat temu i też oczarowały mnie te piękne kamieniczki. Piękne miasto i trochę niedoceniane. Większość moich znajomych nie ma pojęcia, że to miasto dorównuje romantycznością Paryżowi 😉