Jeśli śledzicie mój Instagram lub fanpage, to już wiecie, gdzie byłam w niedzielę 😉 Co porabiałam w sobotę, to na razie jeszcze tajemnica… Wbrew pozorom nie była to wioska Smurfów.
Wybraliśmy się podwójnie rodzinnie na Farmę Iluzji. Podwójnie, to znaczy całą rodziną oraz drugą rodziną, blogerską (BFWawa). Przyznam szczerze, że planowałam pojechać tam już od roku, ale ciągle coś stało na przeszkodzie. A to za daleko, a to pogoda nie taka, a to czasu mało…
Ponieważ tym razem umówieni byliśmy większą grupą, nie było wymówki 😉
Jak opisać Farmę Iluzji?
Spróbujcie wyobrazić sobie w jednym miejscu- park survivalowy, amfiteatr z pokazami dla dzieci, labirynty, szachy, smoki, grobowiec faraona, gabinet krzywych luster, eksperymentarium fizyczne, plażę, osadę Smurfów, dmuchane skocznie, zorbing, ciuchcię, trampoliny, karuzelę, tratwy, zatopiony okręt, segway’e, mini zoo, ściankę wspinaczkową …. Udało się? Taka właśnie jest Farma. Pomieszanie z poplątaniem. Jedyna myśl przewodnia to zabawa. Rozrywki pomyślane są tak, że dla każdego znajdzie się coś interesującego, a “zaliczyć” wszystkie atrakcje jednego dnia nie sposób. Wszystko to wśród pięknych okoliczności przyrody – w środku wysokiego lasu.
Czy są jakieś minusy?
My znaleźliśmy dwa. Po pierwsze tłum, ale czego innego spodziewać się w upalną niedzielę. Na niektóre atrakcje trzeba się zapisywać, więc, gdy jest dużo osób, czasem trzeba było poczekać. Drugi minus w sumie niewielki, zresztą może dla kogoś stanowić plus. Jest tym siermiężność i prostota wielu instalacji.
Jeśli spodziewacie się wymuskanego parku rozrywki w amerykańskim stylu typu Disneyland, to zdecydowanie nie jest to. Trawniki są wydeptane, niektóre atrakcje wykonane z malowanej dykty i nieheblowanych desek, ale… widać, że tu się ludzie dobrze bawią. Nikt nie stoi i nie pilnuje, żebyś nie wchodził na trawnik, czy nie rozkładał kocyka gdzie Ci się spodoba. Można przywieźć ze sobą własne jedzenie i picie – mało tego – w przygotowanych do tego punktach grillować swoją kiełbasę, a nawet spożywać alkohol. Od razu dodam, że żadnych uczestników w stanie nietrzeźwym nie widziałam. To raczej było jedno piwko “pod kiełbaskę” niż coś więcej 😉
Luz i przyjazna atmosfera. Sympatyczna obsługa. Nam się podobało. Dzieciom tym bardziej.
Jeśli wybieracie się z małym potomstwem, warto wspomnieć, że organizatorzy to przewidzieli. Jest duże dyskretne pomieszczenie dla mamy z dzieckiem, prawie wszędzie bez kłopotu wjedziecie z wózkiem (warto go zabrać, są dość duże przestrzenie), istnieje również możliwość podgrzania jedzonka, czy pobujania maluszka hamaczku.
Bawiliśmy się świetnie zarówno my jak i cała blogerska rodzina. Dzięki!
Poniżej trochę zdjęć, ale lepiej pojedźcie i oceńcie sami 🙂
Wygląda na super miejsce do zabawy. Tam gdzie można wszystkiego dotknąć jest najlepiej. Jak tylko będziemy w tamtych stronach na pewno odwiedzimy. Ze swojej strony możemy polecić Dinopark w Malborku ze zwierzyńcem i parkiem linowym i innymi atrakcjami https://mamazmiasta.wordpress.com/2016/01/10/dinozaury-z-malborka/
A jak z noclegiem? I czy na drugi dzień też należy płacić za wejście?
tam nie ma co robić przez dwa dni… wiec nocleg raczej nie potrzebny…
jak dla mnie i mojego 1,5 rocznego dziecka porażka…
pojechałem ze znajomymi-fakt ze tylko z nudów bo nie liczyłem ze 1,5 roczne dziecko bedzie mialo jakąkolwiek atrakcję. ścieżki i chodniki nie przystosowane dla tak małych dzieci… nawet usnąć w wózku nie mogła bo takie wartepy… zjeść nie ma co – trzeba brać swoje jedzenie…
teraz jeszcze nie sezon ale uwaga na bardzo dużą ilość os…
jak za tą cenę za wstęp stosunkowo mało atrakcji…