Mieszkamy sobie w mieście i dawno zapomnieliśmy o przyrodzie. Nie pamiętamy jak spostrzegać zwierzęta, tropić, słuchać, znajdować. Ale one nadal mieszkają z nami, chociaż warunki bardzo się zmieniły. Nie ma już puszczy, jest miasto.
Akurat Wilanów to taka część Warszawy, która zamieszkana jest od niedawna. Nie tylko mój ojciec pamięta, jak się tu bawił w indian. To nie było tak dawno. Ja też pamiętam, że były tu pola i podmokłe łąki…
Teraz są osiedla, ale zwierzaki nadal tu mieszkają. Na tarasach spacerują polne myszki, na poręczach przysiadają różne ptaki, a na ostałych się resztkach pól są…dziki.
Od razu mówię, dzika osobiście nie widziałam 😉 Ale znam osobiście takich, co widzieli.
Ja to za głośna jestem, żaden by nie przegapił, że idę. Ale widziałam, że były.
tereny dzicze, w tle dźwig z budowy |
Na zdjęciu poniżej i poniżej zaznaczyłam ślady- ziemię zrytą przez dziki. Wyglądało to całkiem świeżo jeszcze tydzień temu 😉
Zwierzęta, które widać na zdjęciach, to nie wilanowskie, niestety dziki, ale na wpół oswojone dziki z nadmorskich Piasków. Chłopaki spacerowały sobie drogą wogóle nie przejmując się obecnością turystów. Te warszawskie takie oswojone nie są. Chyba za głośno tu trochę dla nich…
Zapraszam na spacery i odkrywanie na nowo przyrody i naszych cichych, pochowanych współmieszkańców.
Dzik właśnie biegł ulicą Królowej Marysieńki
no, to się chłopaki zaczynają bliżej zaprzyjaźniać…