Doszkalam się dla siebie i dla Was 🙂
Tym razem wybrałam się na kurs USG tarczycy do Łodzi, prowadzony pod naukowym kierownictwem prof.A.Lewińskiego, konsultanta krajowego w dziedzinie endokrynologii. Kurs organizowany był przez Łódzką Szkołę Ultrasonografii i Biopsji Narządowej i jest jednym z elementów szkolenia, których celem jest przygotowanie do uzyskania certyfikatu akredytacyjnego do wykonywania biopsji tarczycy.
Jak wiecie (lub nie wiecie) wykonuję dużo badań usg (obecnie głównie tarczycy i narządów szyi) od dawna. Od 5 lat posiadam też certyfikat PTU / RSU (Polskie TowarzystwoUltarsonografii / Roztoczańska Szkoła Ultrasonografii). Jednym słowem: coś tam o tej tarczycy wiem 🙂 Ale…doszkalać się nie nigdy zaszkodzi.
Kurs, muszę przyznać, bardzo dobry. Małe grupy (10-12 uczestników na wykładach), jeszcze mniejsze podgrupy do ćwiczeń (maksymalnie 3 osoby na aparat usg). Duży przekrój pacjentów, ciekawe schorzenia “do podejrzenia”. Warto wspomnieć, że pacjenci bardzo współpracujący: nie niecierpliwili się i nie narzekali na mozół badań. Jedna z pacjentek, która zgłosiła się na USG, pozwoliła nam zbadać swoje dwie przeurocze córeczki (w celu uwidocznienia grasicy, której u dorosłych nie ma). Również prowadzący, nie dość, że perfekcyjni merytorycznie, to do tego bardzo sympatyczni. Na naszym kursie szkolili- prof.A.Lewiński, dr hab.n.med. M. Dedecjus, dr n.med. Z. Adamczewski, a na zajęciach praktycznych- również dr Adamczewski i dr n.med. A.Kokoszko-Bilska.
Jedynym mankamentem okazało się…samo miasto. Po przekroczeniu granic Łodzi wjechałam w zasadzie na wielki plac budowy. Dojazd i oznakowanie – istny dramat !…no…tak jakby…nie było! Cóż z wszelkich map świata, gdy pół miasta w przebudowie 🙁 Chaos i dezinformacja !
Nic to, miejsce w końcu znalezione, wykłady i przepyszna kolacja (Restauracja “Gęsi Puch”). Docieram do Hotelu (Novotel), a tu…no, cóż by innego…budowa pod samym oknem 🙁 Dobrze, że noc już była, a nazajutrz sobota 😉 więc dało się odpocząć.
Dwa słowa o “Gęsim Puchu”- zapewne dla mieszkańców Łodzi restauracja w budynku pofabrykowo-loftowym to codzienność, ale nam, uczestnikom bardzo się podobała. Wysokie pomieszczenia, cegła, drewno, duże okna, błękitny kominek, dużo bieli… Kuchnia również zadowoliła wszystkie wygłodzone podniebienia 😉
Przebijając się i klucząc przez miasto zauważyłam kilka pięknych budynków, lecz, co smutne, wszystkie bardzo zaniedbane…Wiem, że jeszcze tu wrócę (kolejny kurs w planach), więc pewnie odkryję coś nowego.. Jeśli macie jakieś miejsca w Łodzi godne polecenia to dawajcie znać 🙂
Jako oficjalnie urodzona w Łodzi (tylko urodzona) i mieszkająca tam przez rok po studiach (warszawskich) chętne wkrótce podzielę się kilkoma odkryciami. Cieszę się, że kurs udany, czekamy na kolejne i certyfikat dot. biopsji 🙂
Pola
Czekam na wskazówki, bo kolejny kurs za 2tyg… 😉