Mam taka jedna pacjentkę.. To znaczy mam ich dużo i wiele z nich stara się o ciążę, stąd moje tematy postów też wynikają 😉
Ta jest inna. Przyszła w sumie typowo, że chce zajść w ciażę, porobić wstępne badania, czy jest OK, ewentualnie zapytać czy coś powinna oprócz kwasu foliowego przyjmować (ma już jedno dziecko, więc o tym preparacie pamiętała i już brała).
Miała 30 lat. Czyli jeśli na macierzyństwo nieźle, starsze dziecko już odchowane, można planować. Nie przewidywałyśmy problemów, gdyż w poprzednią ciażę zaszła szybko, bez żadnych ezdrowotnych i urodziła zdrowe, donoszone dziecko, które prawidłowo się rozwija.
Ponieważ zawsze pytam o inne schorzenia (przebyte lub obecne) czy dolegliwości, oraz tzw. obciążenia rodzinne, dowiedziałam się, że mama chorowała na raka piersi. Sama pacjentka regularnie się kontrolowała (USG), jedną ze zmian miała usuniętą (tak bardziej prewencyjnie, na wszelki wypadek, bo wiedziano, że jest to zmiana łagodna), w kolejnym badaniu pojawiła się nowa zmiana, więc, ta sama historia- biopsja i “na wszelki wypadek” usunięcie zmiany. Na wszelki wypadek, ale nie znaczy, że na zapas 😉 Miała obciążenia rodzinne, lekarz niepokoił się, że ze zmiany obecnie łagodnej może rozwinąć się w przyszłości nowotwór.
Ja ze swojej strony w tym samym czasie wyrównywałam hormony tarczycy (TSH było za wysokie, stwierdziłam też hiperinsulinizm, niedobór witaminy D3), robiłam usg tarczycy itd, czyli, “swoją robotę”.
Ale też, swoim zwyczajem, staram się pytać o pozostałe sprawy zdrowotne i mieć w karcie informacyjnej co się dzieje z resztą ciała mojego pacjenta 😉 Wbrew pozorom często moga to być przypadłości zwiazane z czynnością hormonalną, tylko sam delikwent tego nie powiązał ze sobą…
Na kolejnej już wizycie spytałam więc (prawie “rutynowo”) o wynik badania po operacji zmiany w sutku (wynik biopsji miałam, wiedziałam, że stwierdzono zmianę łagodną). Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że zmiana, którą usunięto okazała się jednak być złośliwa!
Nie pomylił się patomorfolog, ani ultrasonografista, ani też chirurg, po prostu zmiana była tak malutka, że w pobranym przy biopsji materiale, w preparacie nie było komórek nowotworowych…
Dziewczyna miała w tym wszystkim naprawdę duże szczeście, bo została usunięta w całości, z dużym “zapasem” zdrowej tkanki. Innymi słowy, gdy dowiedziała się, że to był rak, to już właściwie było “po wszystkim”. Czyli była już wyleczona. Zdecydowanie gorzej byłoby, gdyby, zgodnie z planem, zdążyła już zajść w ciążę, bo i nowotwór mógłby rozwinąć się w ciąży szybciej i leczenie byłoby trudniejsze (z operacją czekać by trzeba do drugiego trymestru lub do porodu), choroba mogłaby się dalej rozwijać no i nie mogłaby też karmić zapewne piersią…
A ona jest już po wszystkim i znów planuje macierzyństwo 🙂
Dlaczego o tym piszę.. ku przestrodze. To, że nie masz jeszcze (tu wstaw dowolne) trzydziestki/ czterdziestki/ … nie znaczy, że na pewno nie zachorujesz. Zbadaj się, to nic nie boli. Zrób usg piersi, usg tarczycy, TSH, czy co tam jeszcze opiekujacy się Tobą lekarz Ci zaleci… 😉 Jeśli masz w rodzinie raki piersi i/lub jajnika, być może kwalifikuje się na badania genetyczne dot. dziedziczenia tych nowotworów.