You are currently viewing zielone wcale nie znaczy zepsute

zielone wcale nie znaczy zepsute

Rzecz cała rozchodzi się o ciasto.
Jest zieloniutkie jak młody szczypiorek. Ale wcale nie jest ani zepsute ani zafarbowane sztucznym barwnikiem. Sama natura 😉

Naturalna zieleń…szpinaku 😀
Znalazłam przepis na zszywce i tak mi się spodobał kolor wypieku, że postanowiliśmy, rodzinnie, jak zwykle, upiec.

Zaczęliśmy od zmiksowania prawie 2 paczek szpinaku baby (2 paczki=300 a miało być ok.250g). Zblendowało się na zielony mus. Do tego dodaliśmy 3/4 szklanki oleju i sok z cytryny (miało być 2-3 łyżki, nam wyszła w końcu cała ale mała cytryna= mniej więcej to samo).

W innym naczyniu zmiksowaliśmy 3 jajka, szklankę cukru i cukier waniliowy.
Do powyższego dodaliśmy mus szpinakowy, potem 2 szklanki mąki z 2 łyżeczkami proszku (istnieje podejrzenie, że mój współpracownik dodał go jednak więcej, zostawiony na chwilę samemu sobie…), szczyptę soli. Wychodzi masa jak niżej 😉
Wlaliśmy masę do tortownicy wysmarowanej masłem + mąką. Pieczenie około 45 minut w 170-180 stopniach ( z termoobiegiem lub bez). Generalnie wbijasz coś (patyczek, suche spaghetti, pałeczkę do sushi…) i sprawdzasz, czy jest suche. Jak tak, to wyciągasz.

Jak widać, ścięta góra- i zgodnie z przepisem, żeby ją pokruszyć na wierzch i dlatego, że nadmiar proszku spowodował, iż ciasto nieco wybujało 😉
W przepisie polecano skomplikowane polewy i ozdoby ale my zdecydowaliśmy się na białą czekoladę po prostu (z dodaną odrobiną mascarpone, żeby się lepiej smarowało). Na niej- okruszki ciasta. I gotowe!
Nie da się zepsuć, naprawdę. A efekt spektakularnej zieleni gwarantowany 😀

 Jest jeszcze jedna, dodatkowa zaleta. Ciasto jest słodkie, szpinaku się nie czuje, wiec nawet antyszpinakowcy i dzieci- warzywne-niejadki, dadzą się skusić…

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Magdalena Mieczkowska

    Rewelacyjny przepis na ciasto szpinakowe 🙂 wypróbuje go w najbliższy weekend!

Dodaj komentarz